wtorek, 23 kwietnia 2019

Jak jeździć w trakcie miesiączki?

Nie jeździć... I tyle w tym temacie...
Nie jest to ani zalecenie lekarskie , ani poparte naukowymi badaniami... To jest życie...

Zakładam, że rozmawiamy o rekreacyjnym użytkowaniu roweru, że jazda to sposób na relaks, odreagowenie, zdrowe podejście do życia.
Umówmy się, że te 2-3 dni postu rowerowego nie zrujnuje naszej kondycji, co najwyżej zaburzy statystyki na Endomondo, Stravie czy innych takich. Wbrew pozorom może się okazać, że chwila przerwy wyjdzie na dobre. To ważne... Pozwólmy sobie na chwile słabości, gorsze samopoczucie, czy "niechcicę". Nie jesteśmy maszynami, jesteśmy tylko ludźmi.

I nie ma znaczenia czy to rower, biegi czy życie, jeśli czujesz się źle (nie musi to być okres), to znak że trzeba się zatrzymać.
Oczywiście wiem, że bywa to trudniejsze niż parcie do przodu. Sama długo uczyłam się słuchania własnego organizmu, akceptacji własnych słabości i chwil, kiedy już więcej nie dam rady. Każda z nas się tego uczy, jedna szybciej (może nawet na cudzych błędach- mamy, siostry, babci, koleżanki), druga musi dobić do ściany...
Świąteczny przejazd z Olą

Ten post jest po to, żeby powiedzieć, że warto dać sobie na wstrzymanie, że może natura (w końcu to matka) tak to skonstruowała, żebyśmy miały ten czas dla siebie, na "ojojanie", kakao i kocyk.
A jeśli wśród Was są takie kobiety, które tego nie potrzebują, to proszę, szanujcie taką potrzebę u innych. Trochę wyrozumiałości dla koleżanki, nie trzeba jej pojeżdżać,  że słaba i delikatna bo ma okres to już nic nie zrobi... a ja to maratony trzaskam i nic mi nie jest. OK,fajnie, ale każda z nas jest inna. Szanujmy się nawzajem. Wspierajmy się w gorszych chwilach.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Promieniuj Szczęściem

"Czyli radioterapeutyczne szczytowanie"
W ramach projektu "Kobiety na szczyty" inspirowanego biografią Wandy Rutkiewicz udało mi się namówić razem ze mną 5 cudownych, pięknych i mądrych kobiet, lekarek, radioterapeutek (absolutnie i pod żadnym pozorem nie mylić z radiologami lub radiestetami😮), 5 Grażyn Himalaizmu, na wyjście w góry.
5 R
 Radioterapii ;)
Los padł na Śnieżnik. Czy był (on) gotowy na nas? Nie wiem, ale my z pewnością byłyśmy gotowe na niego😍. Przeczytałyśmy prawie całą posiadaną i zapożyczoną literaturę o himalaizmie, wiedziałyśmy wszystko o poręczowaniu, zakładaniu obozów i atakach szczytowych.
Wizytówką Międzygórza są domki w alpejskim stylu.

Zakochałam się w tym miejscu. Wracam w wakacje...


05.04.2019r ruszamy w kierunku Międzygórza. Ponieważ zjeżdżałyśmy z różnych miast- Kraków, Kielce, Katowice, Ruda Śląska- za punkt zborny przyjęłyśmy Maka na A4. Synchronizacja była tak doskonała, że w tym samym czasie na parkingu pojawiły się auta, jednocześnie wyłączając silniki.
Gigant- perła Międzygórza
Po 2,5 godziny jazdy docieramy do bazy i zaczynamy wieczór aklimatyzacyjny... Ustalamy szczegóły i przebieg ataku szczytowego oraz czasy wyjścia i zejścia z gór...Plan był prosty idziemy bez tlenu, na lekko, wykorzystując okno pogodowe jakie los nam zesłał na ten weekend.
Wodospad Wilczki- to przy nim zlokalizowałyśmy nasz punkt wypadowy w góry

Rano skoro świt, po 10:00, ruszamy na szlak. Idziemy razem a jakby osobno. Każda w swoim tempie, każda jak chce i potrafi najlepiej. Od czasu do czasu łączymy się w większe grupy na pogaduchy i ploteczki. Totalny luuuuz w głowie i nogach.
Grażyna przyłapana na ustawce do Insta-foci

Czas na relaks, na wielkim kamlocie
 Obóz IV założyłyśmy w Schronisku pod Śnieżnikiem, dzięki temu mogłyśmy odpocząć i zebrać siły na dalszą część wyprawy.
Obóz IV
W strefie chmur- nawet schronisko się przed nami ukryło.
Potem już tylko prosta na wierzchołek- wejście w strefę chmur ograniczyło nam widoczność, dlatego wielkim zaskoczeniem było nagłe pojawienie się sterty gruzu, tym samym oznaczało to, że jesteśmy na szczycie.
Szczyt Śnieżnika 1424 m n.p.m.

W oczekiwaniu na widoki

Grupowe szczytowanie w doborowym towarzystwie

Przeczekałyśmy niesprzyjające warunki i uzyskując lepsze widoki na przyszłość zaczęłyśmy schodzić...
Co tu dużo mówić, działo się

Brodzenia w śniegu ciąg dalszy.
Zawsze twierdziłam, że góry na Dolnym Śląsku są magiczne, że idąc tam czujesz tajemnicę i coś niepokojącego, że zawsze Cię czymś zaskoczą. Schodząc ustalamy, że wrócimy inną trasą (żeby się nie powtarzać) dotarłyśmy do zielonego szlaku i nim podążałyśmy do Międzygórza, znak wskazywał 2h drogi (luzik myślę) po godzinie albo 1,5 torowania w śniegu, spotkałyśmy znak że jeszcze 1,5 godziny... Może nie jestem wybitnym matematykiem, ale 2 odjąć 1,5 to nie jest 1,5. I tylko słyszałam głośne "co ku..a!?!" pozwalało mi to ocenić kto i kiedy dociera do ww znaku. Ale nie poddajemy się i brniemy dalej... Tak po kolejnej godzinie docieramy do znaku Międzygórze 1h (czy tylko mi się wydaje, że to wyższa matematyka??) i tu jakby echo niesie "co ku..a!?!".
Grażyna a będzie tam śnieg???
Nie no coś Ty, przecież jest kwiecień😎

Kwiecień plecień...
Taki domek chciałabym mieć...

Co zrobisz, jak nic nie zrobisz... idziemy dalej. Po kolejnej godzinie wypadamy ze  ścieżki w lesie na drogę przez wioskę. Kiedy szłyśmy w kierunku naszej bazy i wybrałam ścieżkę prowadzącą nad wodospad usłyszałam takie zdanie: "Jak tam nie będzie przejścia do hotelu i będę musiała się wracać to Ci... <ocenzurowano, kobiecie takie słowa nie przystają>" odwróciłam się a za mną nikogo nie było😱... żartuję, była ale imienia jej nie zdradzę.
To znak, że do bazy już niewiele zostało.

Wróciłyśmy do  bazy szczęśliwe i zmęczone. Po prawie 9 godzinach w górach, w śniegu, którego miało nie być.
Dzień zakończyłyśmy przy winie i opatulone kocykami, no umówmy się, nie był to początek dzikiego nocnego szaleństwa babeczek na wyjeździe.
Najważniejsze zdanie padło: 
"Ej, czy jest już chociaż 21:00?"
"Nie, jest 21:30"
"To, zajebiście idziemy spać". 
Kurtyna!
Jakby nam było mało, to w niedzielę na rozchodniaczka wybrałyśmy się do Sanktuarium M.B. Snieżnej



Powrót przez Zaporę- nie idźcie tą drogą!!!
Szlak zielony jest prawie pionowy

Widok z zapory

Czym był ten wyjazd? Kolejnym dowodem na to, że nie trzeba w życiu robić niezwykłych medialnie rzeczy, żeby dobrze się bawić. Najważniejsze to mieć wokół siebie grupę ludzi z którymi czujesz się dobrze, które wysłuchają Ciebie- jak to źle Ci w życiu było, w ostatnim czasie, albo których Ty posłuchasz, które nie będą patrzyły czy stylówa jest dograna na wyjście, które szanują Twoją potrzebę bycia samej ze sobą. To był cudowny babski wyjazd, bez spa, maseczek na twarzy i sweet foci na fejsbunia lub IG (oczywiście obowiązki bologerki się nie liczą, mała fotka lub relacja musi być 😜).

Dziewczyny spotykajcie się, jeździjcie razem, uczcie się od siebie nawzajem jak radzić sobie z codziennością, rozmawiajcie i przebywajcie w swoim towarzystwie, śmiejcie się razem i milczcie gdy trzeba. To daje siłę... Bo ona jest w nas... A razem możemy więcej...
P.S.
Dziękuję Dziewczynom za udostępnienie zdjęć 😙 i liczę na kolejne szczytowania w Waszym towarzystwie.