poniedziałek, 2 grudnia 2019

BOS(k)O po Holbox

To już ostatnia część moich wspomnień z Meksyku. Jednak to nie oznacza, że gorsza, wręcz przeciwnie to crem de la crem moich meksykańskich doznań. Opowieść o rajskiej wyspie Holbox (czyt: Holbosz) oraz rowerach, czyli BOSKO.
Kto powiedział że rowerem nie można jeździć boso?

Na zakończenie wyprawy udaliśmy się na wyspę w okolicy półwyspu Jukatan. Po dopłynięciu tam ostatnim promem, pod osłoną nocy, na miejscu zostaliśmy przywitani ogromną kałużą, która uniemożliwiała poruszanie się suchą stopą. Ponieważ na wyprawę zabrałam ze sobą jedną parę butów, postanowiłam w ramach oszczędności zdjąć je przed wejściem do kałuży i przejść tą przeszkodę boso. Gdybym wtedy wiedziała, że następnym razem obuwie ubiorę dopiero za dwa dni, mocno zastanowiłabym się nad oszczędzaniem... BOSO po Holbox😂.
Niespodzianka!!!!

Mój plan (a wiemy, że jak Grażka coś zaplanuje to misi być zrealizowane) był prosty, wypożyczam rower i zwiedzam wyspę. Proste... Ale okazało się, że napotkana kałuża ma powierzchnię wyspy i poza niewielkimi fragmentami, wszędzie stoi woda- lało od kilku dni i deszczówka nie zdążyła wsiąknąć w gliniastą ziemię. Niewiele wypożyczalni oferowało wynajem rowerów a ich jakość również pozostawiała wiele do życzenia. Nic nie zrobię, muszę brać co jest choćby miał to być rower wodny. Znalazłam dość korzystną opcję wynajmu roweru na cały dzień, był to klasyczny rower Holenderski z założonym łańcuchem z motocykla, koszykiem z przodu i wydający dźwięki jakby rdzewiał w trakcie jazdy.

Moja maszyna
W między czasie okazało się że jeszcze 4 dziewczyny chcą podzielić ze mną los i pojeździć w tych zacnych warunkach po wyspie. Tak powstała Grażyńska ekipa na kole.  Plan był taki, że bez spiny i bez ciśnienia jedziemy od plaży do plaży, po drodze opalanko, kompanko i dalej jedziemy. Ile przejedziemy tyle naszego. Kiedy to ustalałyśmy jeszcze nie wiedziałam, że zanim dojedziemy do końca ulicy Kaśce łańcuch spadnie pięć razy, a ja będę jedyną osobą która potrafi go założyć. Tak po 15 minutach jazdy wyglądałam jakbym wyrwała się z warsztatu samochodowego w garażu pana Mietka. Nawrotka i wymieniamy rower.

Na wyspie było lotnisko, czynne

Mały błąd nawigacyjny,
 zamiast na plażę dotarłyśmy na cmentarz.

Jaszczurki


Kiedy wszystkie maszyny chodziły już jak złoto, mogłyśmy w końcu ruszyć na plażę. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać mojej historii- jazda ograniczała się do pokonywania niewielkich fragmentów suchej drogi, rozpędzania rowerów na maksa i wjeżdżania w kałuże z całej siły, żeby pokonać jej jak największy odcinek, siedząc na rowerze😃. Bawiłam się jak dziecko. Potem plaża chwila na relaks i jedziemy dalej. I tak cały dzień... To był dzień w którym pokonałam rekordowe 5 kilometrów (słownie: pięć) w pół dnia. Moja życiówka.







Jazda rowerem po plaży.
Niesamowite uczucie

Moje dzielne towarzyszki wycieczki
Ania, Kasia,Karolina, Sandra

Czasami kałuże były głębsze niż nam się wydawało...






Grażyna na końcu świata

Frida Kahlo kobieta ikona.



My plażujmy, a rowery odpoczywają.


Holbox to wyspa murali






Mogłabym w takim domku chwilę pomieszkać.








Insta-huśtawka na insta-plaży przy insta-zachodzie słońca.
#czynapewnowszystkotujesttakiepiekne

Powiem wam, że takiego luzu w tyłku to ja dawno sobie nie zafundowałam. Myślę, że największą rolę odegrały tutaj moje towarzyszki i ich nastawienie do tej wycieczki. Nie było marudzenia, nie było poganiania, cieszyłyśmy się rajem na ziemi, łapałyśmy słonce i regenerowałyśmy siły po dość wyczerpującej wyprawie po Meksyku. DZIĘKUJĘ DZIEWCZYNY 😘.
Rower, słońce, plaża i ocean sprawiły że czułam się "BOSKO po Holbox" i powrót do rzeczywistości nie był dla mnie trudny ani uciążliwy.

piątek, 22 listopada 2019

Ale Meksyk!!!

Pokusiłam się o przegląd internetu i poszukiwanie genezy powiedzenia "ale meksyk". Dotarłam do Dwudziestolecia międzywojennego i tam zawróciłam, żeby skupić się na moich doznaniach z Meksyku.
Opis jest zbędny
Przyszła pora na drugą część zwierzeń z podróży, czyli zwiedzanie. Odwiedzałam miasta, miejsca kultu i kultowe, skarby przyrody i historii, byłam gdzie tylko się dało pojechać w ciągu dwóch tygodni.
Nie zna życia ten, który nie uzna, że bus to luksusowy środek transportu.
Ja oniemiałam jak zobaczyłam w jakich warunkach będziemy jechać.
Był moment w którym zastanawiałam się czy zdjąć buty przed wejściem do środka.
Jak wspominałam w poprzednim poście Grażyna po drugiej stronie życia autorką wyprawy była Teresa "Tess" Chudecka. Aby podróż była bezpieczna i przebiegała w miarę sprawnie, na cały czas wynajęty był bus, którego kierowcą był Marco (byliśmy mu niesamowicie wdzięczni, za dowiezienie nas całych i zdrowych do końca wyprawy, bo warunki na meksykańskich drogach nie są najłatwiejsze). Oczywiście posiadanie grupowego busa odbiera smaczek przygody i pędzenia przez miasto z plecakiem na plecach, żeby zdążyć na ostatni ciężarówko- autobus, ale ja to przerabiałam na Kubie i muszę przyznać, że kolejny raz nie miałam na to ochoty.

Miasto po horyzont- Mexico City

Meksyk to kraj absurdów. Tym zdaniem powinnam zakończyć opis wyprawy i skupić się tylko na zdjęciach jakie udało mi się tam zrobić. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała tego co zobaczyłam.

Jedzenie
Z jednej strony kuchnia meksykańska została wpisana na listę UNESCO, z drugiej strony nie zjadłam tam niczego co sprawiłoby, że oniemiałam. Były dania dobre i smaczne, ale były też okropne i nie do zjedzenia. Próbowałam jeść jak meksykanie na ulicy, próbowałam również chodzić do restauracji. Wiadomo, że każdy ma swoje poczucie smaku i ja z tym nie dyskutuję. Największą nauką z części kulinarnej podróży było to, że różne nazwy dań z tortillą wynikają ze sposobu składania placka, a nie smaku czy zawartości😂.
Krokodyl na talerzu wygląda jak kurczak

Robaki podano do stołu


Kukurydza z majonezem i limonką- Elote
Enchiladas



Tacosy na ulicy
Smażone kaktusy- smakują jak fasolka szparagowa

Chorizo w gablocie

Meksykanie wierzą w oczyszczającą moc Coca-Coli
Są też wyznawcy PEPSI


Faszerowana papryka- oryginalnej nazwy nie pamiętam
Fabryka Meskalu
Krewetki w sosie
Śniadanie - obowiązkowe jajko

Ta ciemna breja to fasola
Najlepsza zupa POZOLE

Sklep ze słodyczami

Zioła na wszystko- od złego sąsiada po miłość na wieki

Mistrz drugiego planu- pracownik miesiąca.
Na pierwszym papryczki

Fasola- najładniejsze zdjęcie fasoli jakie posiadam

Historia
Meksyk to trudny kraj do historycznych podróży. Trzeba bardzo mocno wytężyć umysł, żeby wygłuszyć hałas panujący dookoła, żeby nie widzieć sterty śmieci leżącej obok, żeby nie zwracać uwagi na stragany i handlarzy, którzy są dosłownie wszędzie. Gdy już posiądziesz tę umiejętność możesz skupić się na tym co ważne i na tym co tak naprawdę ukształtowało ten kraj. Pozostałości po Aztekach, Majach czy najeźdźcach z Europy odkryte są tak naprawdę w znikomym procencie,a i tak zadziwiają swoimi gabarytami i tajemniczością. Szyfry, znaki i języki pozwalają na uruchomienie wyobraźni i zastanowienie się, czy my naprawdę jesteśmy rozwiniętą cywilizacją 😉.
Oczywiście krwawe plamy na historii jakie pozostawili po sobie hiszpańscy goście nie pozostawiają powodu do dumy.

Dzieła Diega Riviery


Lekcja historii
Theotihuacan





Panorama miasta


Grażynka w podróży

Uliczka a na niej człowiek z piecem do ziemniaków

Palenque

Grażka pozuje na tle grobowca
Top Model- edycja grażyńska
Krwawa historia Majów

Boisko do gry w piłkę Juego de Pelota.
Kto wygra ten zostanie złożony w ofierze.

Jeden z 7 cudów świata


Przyroda
Generalnie jako miłośniczka natury,potrafię zachwycić się najmniejszym krzakiem albo dziurą w ziemi. Tutaj Meksyk mnie nie zawiódł i pozwolił mi na ochy i achy w swoim kierunku. Każdy kwiat, ptak czy kaktus budził we mnie podziw. Nie będę tutaj z tego powodu jakoś specjalnie się rozpisywać. Dodam tylko, że podobnie jak w miejscach historycznych trzeba nałożyć filtr na okulary, żeby nie widzieć śmieci.
Oczywiście nie można zapomnieć o stałym zagrożeniu trzęsieniem ziemi, bo Meksyk znajduje się na styku dwóch płyt tektonicznych.
Uliczna apteka- zioła na wszystko

Aksamitki- kwiaty Święta Zmarłych

Hiereve del Agua
wodospad który nie szumi wodą :)

30min czekania aż uda się zrobić zdjęcie bez człowieka w tle

Moczenie stópek Grażyny
Canion del Sumidero
Pióra flaminga- dostałam od przewodnika w prezencie.
Żaden flaming nie ucierpiał przy robieniu tego zdjęcia.

Las Coloradas - różowe jezioro
Pelikan

Wabik na krokodyle? - klapek
Dziwne, ale żaden nie przyszedł

Wodospad Aqua Azul- ponoć niebieski, nasz był kakaowy.
Jaszczurka na wolności
Cenote
Cenote- miejsce przejścia w zaświaty.
Jest to możliwe ponieważ tutaj było 50m głębokości
 Religia
To ciekawe, że można łączyć sacrum z profanum. Że w bryle kościoła katolickiego mogą odbywać się rytualne ofiary z kur i modły do świętych. Że w knajpie gdzie leje się Tequilla stoi figurka MB z Guadalupe albo Jezusa na krzyżu. Skoro Watykan nie interweniuje... to ja tym bardziej nie mam co komentować. Bo jeszcze mi czapka w moher obrośnie😇.
Kapliczka uliczna
Rytualne tańce pod katedrą

Przygotowania do oczyszczenia ze złych mocy
Ołtarzyk w knajpie
Sanktuarium MB z Guadalupe 

Rytualny taniec na deszcz
Krzyż pośrodku targowiska

Brama do kościoła
San Juan Chamula
Dziwny kościół, dziwne miejsce
Kąpiel Majów- miała zapewnić młodość.
Ludzie mówią, że nie zauważyli żeby zegar mi się cofnął.
Bezpieczeństwo
Tato mi mówił- gdzie ty jedziesz, przecież tam jest niebezpiecznie. I jak to tato, miał rację. Nie jest to kraj, w którym można swobodnie poruszać się, zwłaszcza po zmroku. Ale też nie odcinają głów maczetami po wyjściu ze sklepu. Trzeba być czujnym, uważać gdzie się chodzi i co robi. Od próby aresztowania i wizji spędzenia urlopu w meksykańskim areszcie, przez wyłudzenie łapówki, czy oszustwa na rachunkach w restauracji, po grupkę zamaskowanych ludzi z pałkami w rękach oczekujących na zapłatę, można spodziewać się wszystkiego. Dla mnie obecność Policji i Wojska (uzbrojonego po zęby) na ulicach miasta, nadal jest powodem do odczuwania dyskomfortu i potrzeby ukrycia się w schronie, najlepiej przeciwatomowym. Dla Meksykanów to gwarancja spokoju i bezpieczeństwa. Niech i tak będzie. Ostatecznie nic się nie stało. Ale myślę, że to była zasługa Teresy i jej bardzo dobrze przemyślanej wyprawy oraz umiejętności negocjacji.
Meksykańskie Metro
Jeździ na gumowych kołach- bo może przyjść trzęsienie ziemi.
Ma wydzielone strefy dla kobiet i dzieci
- bo w ogólnodostępnych wagonach były molestowane,więc dla bezpieczeństwa mają osobne wagony.
Jeśli jeszcze raz usłyszę, że ktoś narzeka na toalety przy A4...
To pokarzę mu to zdjęcie- toaleta za sklepem- spłuczka w wiaderku.

Bezpieczny punkt na mieście, w razie trzęsienia ziemi.
Najbezpieczniejsze miasto w Meksyku,
wg statystyk i wg mojego samopoczucia również.

Ludzie
Byłam tam zbyt krótko, żeby wypowiadać się o Meksykanach jako o narodzie. Ale to co mnie najbardziej uderzyło to dzieci na ulicach, sprzedające cokolwiek byle zarobić parę peso. Dzieci, które musiały razem z rodzicami spędzać czas w ich pracy, bo nie było ich z kim zostawić. Dzieci które są brudne, proszą o pieniądze i opiekują się sobą nawzajem. Oczywiście, że były też dzieciaki, które chodziły w szkolnych mundurkach i nie musiały pracować na ulicy. To tak jak z dorosłymi tam też był podział na biednych i bogatych. Można było spotkać 90-letnią kobietę pchającą wózek na targowisku (nie ma emerytur) oraz ludzi w wypasionych autach pędzących po ulicy.
Pucybut
Wejście na Lucha Libre


Zabawa w rażenie prądem. My daliśmy się kopnąć dwa razy.
Podwórka? Pralnia? Łazienka?

Mieszkania zastępcze na głównym placu miasta
Jedzenie z wózka. Najczęściej spotykany widok na ulicach miast Meksyku.
Piniaty

Jak było?
Do dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jednocześnie mi się podobało i nie. Bogactwo i bieda, piękno i brzydota, świadomość ekologiczna i morze śmieci, świętość i zło, prawo i bezprawie, wszystko to funkcjonuje razem i świetnie się uzupełnia. Meksyk to kraj absurdów.
Meksyk warto zobaczyć dla murali, są wszędzie i  są piękne.
Ceramiczny plan miasta
Dywany- chciałam jeden ze sobą przywieść ale bałam się że nie zabiorę się z bagażem. 

Jechać? Czy nie jechać?
Nie wiem. Trzeba to poczuć w sobie, zastanowić się na co jesteście gotowi, na ile można Was rozczarować, a na ile zaskoczyć. Co sami potraficie z takiej podróży wynieść, a czego się nauczyć. Bo moim zdaniem podróże powinny kształcić.