wtorek, 13 sierpnia 2019

AUDAX- odważny, mężny, waleczny, śmiały

"W 1897r grupa włoskich cyklistów pokonała dystans 200 km pomiędzy wschodem, a zachodem słońca. Nazwani zostali les andacieux".
Link do źródła: Prezentacja KTUKOL
Tak zaczęła się ich historia... A moja?
AUDAX maraton

Jak zawsze przypadkiem. Od dawna obserwuję rowerowe sukcesy mojej koleżanki z dzieciństwa Iwony (wychowywałyśmy się w jednej wiosce). To co ona wyprawia na rowerze, ile ma kilometrów w nogach i widoków w oczach przyprawia mnie o motyle w brzuchu.
Pewnego dnia na swoim facebooku wrzuciła plakat z zaproszeniem na AUDAX, organizowany przez KTUKOL- Klub Turystyki Kolarskiej Głuchołazy. Zobaczyłam, przeczytałam i zapisałam się (Grażyna też zapisałam, bo co sama będę jeździć?).
W drodze na start towarzyszyła nam tęcza. Ludzie mówią, że to na szczęście.

04.08.2019 r o godzinie 8:00 staliśmy na linii startu maratonu kolarskiego w Głuchołazach. Niezmiernie miło było mi spotkać się z Iwoną po latach podtrzymywania znajomości w sieci (to jest prawdziwa moc portali społecznościowych💪).

Spotkanie po latach.
Kiedy ostatni raz widziałyśmy się byłyśmy jeszcze dziećmi.

W odstępach czasowych oraz w niewielkich grupach byliśmy wypuszczani na trasę maratonu. 4x28km w limicie czasowym 5 godzin. Jazda dowolna na czym komu się podoba, kto z kim chce, jak kto chce i w tempie dla siebie odpowiednim. No idealny układ.
Pierwsze okrążenie- zapoznanie z trasą. Gdzie pod górę, a gdzie z górki. Gdzie na wprost, a gdzie trzeba skręcić. Co to znaczy punkt kontrolny i jak pobrać karteczkę (taki analogowy system naliczania okrążeń😉). Gdzie jest bufet. Tak w rekonesansowym stylu przejechaliśmy pierwsze okrążenie.
Pierwsze okrążenie bez ciśnienia, a ja tutaj widzę jakieś składanie się do ataku.

Bufet był zlokalizowany przy mecie. Zorganizowany przez Uniwersytet Trzeciego Wieku- pychota... i doping do dalszej jazdy. To jedziemy...
Drugie okrążenie- coś na kształt kryzysu. Jedziesz tam- pod wiatr, z powrotem- pod wiatr... Biednemu zawsze wiatr w oczy. Bolą mnie plecy i ramiona. Docieramy do bufetu. Chwila na regenerację, jedzenie i rozciąganie obolałych mięśni i jedziemy trzecie koło.
Przystanek na popas
Trudno się zdecydować co wybrać, tyle pyszności.

Trzecie okrążenie- pod górę. Niby już tu byłam i niby już przejeżdżałam tędy dwa razy, ale jakoś podjazdy wydają się być większe a zjazdy krótsze. Przerzutki muszę ustawiać inaczej, nawet 1 z przodu się trafia. Z blatu już tego nie wjadę.
Tam na horyzoncie uciekają mi kolejni kolarze.

Brawa od mijanego na podjeździe kolarza dodają sił, ale do przejechania jeszcze ponad połowa. Gdzieś na 20 kilometrze oznajmiam głośno, że to moje ostatnie okrążenie. Patrzę w niebo czarne chmury nad Głuchołazami, będzie padać, więcej nie jadę. Przecież trzy okrążenia to bardzo dobry wynik. Mateusz mnie wysłuchał i pojechał, a ja pojechałam za nim. Bufet- siadam, batonik na pocieszenie, trochę ćwiczeń na plecy i ramiona, 5 minut na oddech i... jedziemy czwarte kółko.
Czy ja coś mówiłam, że dalej nie pojadę???

Czwarte okrążenie- pazerność mnie zgubiła. Kilka obrotów korbą i zaczyna robić się mokro... Grzmot...Leje deszcz... Skoro już jedziemy, to jedźmy do końca. Przecież każdy obrót koła przybliża nas do mety. Odliczam podjazdy, po cichu licząc, że zjazdy się nie skończą . Trochę dyskusji z pozostałymi na trasie uczestnikami, wzajemnego wsparcia, zaskoczenie, że są tacy co jadą 5 okrążenie, trochę użalania się nad sobą i mamy ostatnią prostą...
Medal- kolejny do kolekcji, ale nie mniej ważny niż pozostałe.

Po 4,5 godzinach jazdy z 112 kilometrami na liczniku docieramy do mety. Misja zakończona sukcesem. Tutaj każdy wygrywa!!!
Kim jesteś???
Jesteś zwycięzcą!!!!

Wracając zatrzymaliśmy się w Prudniku mieście, w którym swoją kolarską karierę zaczynał Stanisław Szozda. Muszę tam wrócić i troszkę pozwiedzać.
LKS Prudnik - tu zaczęła pisać się wieka historia kolarstwa

To miło, że miasto pamięta...

...sukcesy Stanisława Szozdy

Dzień kończy się z poczuciem dobrze wykonanej roboty, 100% założeń spełnione. Jest apetyt na więcej, szybciej, dalej...
Ale jest też pomysł, żeby w przyszłym roku wystartowały Kolarskie Grażyny- każda jedzie ile chce, jak szybko chce i na czym chce. Która chętna???
P.S. Myślę, że dla chętnych Grażynów też znajdzie się miejsce 😁

sobota, 3 sierpnia 2019

Gdyby nie Wy nie byłoby mnie tutaj...

Rok temu (a dokładnie 31 lipca 2018 roku) z drżeniem serca i ręki naciskałam ikonkę "Opublikuj" z moim pierwszym tekstem Zasada pierwszego naleśnika.
Ogromnym zaskoczeniem było to, że wielu osobom przypadł do gustu mój pierwszy naleśnik (sposób pisania, poczucie humoru, treść którą chcę przekazać). Potem już poszło.
Jedynie facebook nie rozumie po co Grażyna założyła bloga i ciągle mi pisze, że jestem słabym blogerem, za mało publikuję i że powinnam mieć więcej lajków i folołersów (uwielbiam tą nowomowę) to będę znana i bogata😎. A jak pisałam Grażyna stanowczo jest ponadto...A FB się nie zna!!!!
Co mi dał ten rok???
1. Odwagę
Zawsze chciałam pisać bloga, kilka razy się do tego przymierzałam , za każdym razem uciekałam...
Siła Kobiet

2.Rower
Gdyby nie warsztaty kolarskie z Destination Lycra, pewnie nie byłoby Kolarskiej Grażyny- bo jak nazwa wskazuje, musi być element kolarski.
Narodziny Kolarskiej Grażyny
- gdzieś w okolicach Jagodnej

3.Ludzi
To chyba największa wartość z zaproszenia Was do swoich przemyśleń. Cieszę się z każdego komentarza, każdej wiadomości, każdej osoby, która poświęci swój cenny czas na przeczytanie mojego tekstu.
5R- dziewczyny bez których nie byłoby kobiecego szczytowania
A wiecie że, są osoby, które czekają, aż w końcu udostępnię co napisałam 😘.
Kasia- która mnie zawsze namówi...

Zdarzyło mi się już wsadzić kilka byków w tekście i otrzymałam informację, że warto to poprawić. Cieszę się bo to znaczy, że teksty są czytane uważnie.
Za błędy...
Ludzi których spotykam na trasie, podczas wyjazdów, rajdów oraz w sieci, dzięki, którym mam pełną głowę pomysłów, inspiracji, ciekawych miejsc do zobaczenia i opisania. Nie sposób ich tutaj wymienić (nawet nie wiem czy mam zgodę na ujawnianie takich danych- RODO-srodo).

4.Motywację
Do pojechania, zobaczenia, spróbowania... Żeby móc o tym napisać coś ciekawego...
Ola- jak mi się nie chce, to zawsze znajdzie sposób, że jednak mi się zachce

5.Nowy świat
I nie mówię o celebryckiej bufonadzie, ale o spojrzeniu na wpisy innych z perspektywy osoby również publikującej w sieci. Teraz wiem, jak to jest po tej drugiej stronie, że komentarz pozytywny jest ważny, że to napędza do dalszej pracy, że to miłe, że kogoś zainteresowało co masz do opowiedzenia. Że internet nie jest zły, że jest tam mnóstwo dobra, wartościowych treści, nauki... tylko trzeba z tego umiejętnie korzystać.

Co tu dużo mówić

6. Nowa ja???
Nie. To ciągle ta sama typka, która pracuje w szpitalu, wychowuje dzieci, jest żoną. Czasem nie chce jej się ugotować obiadu (pizza też nie jest zła), zapomni o czyiś urodzinach, albo pomyli daty spotkania. Czasem nie chce zejść z kanapy i ogląda głupie programy w TV, a czasem pojedzie na ponad 100 km przejażdżkę albo pójdzie z mapą w las szukać lampionów.
Numer startowy z Mistrzostw Polski Lekarzy w Kolarstwie Szosowym

Ciągle ta sama z fochami, głośno mówiąca NIE gdy coś jej nie pasuje, śmiejąca się z byle powodu i płacząca na reklamach.
Humorek nie dopisuje???

Jedząca sałatki i pijąca wodę gazowaną, a innym razem wcina paczkę chipsów i popija Leszkiem Free (Imprezowiczka).
Kolarski kubek i Grażyńskie ciasto
Kochająca rodzinę ponad wszystko, patriotka lokalna i globalna.


Moja grupa wsparcia

Uwielbiająca kobiety, ceniąca je za pracę, siłę, piękno i inteligencję. Dopingująca każdej kobiecie w dążeniu do celu i realizacji marzeń.

7.Czy długo tak można?
Ja mogę długo... mam bardziej mentalność ultramaratończyka niż sprintera, zatem spodziewajcie się więcej Grażyny w Grażynie...
Szerokiej drogi
Na koniec chciałabym pokazać wam komentarz po którym się popłakałam😭😭😭
To było po akcji z urwaniem łańcucha podczas Mistrzostw Polski Lekarzy w Kolarstwie Szosowym (można o tym poczytać tutaj) , kiedy myślałam, że gorzej być nie może... napisała ONA - jedna z wielu, a z drugiej strony jedyna w swoim rodzaju...

Czy jest lepsza nagroda dla blogera???
<dziękuję>

Wzruszyłam się, cieszyłam i byłam niesamowicie wdzięczna, bo dodał mi skrzydeł.

Dziękuję Wam, że tu jesteście, obiecuję że teksty nadal nie będą za długie a zdjęcia nie będą nudne i oczywiste. Nie zawiodę Was.