poniedziałek, 17 lutego 2020

Grażyna na Everest

-HALO, BAZA! HALO, ANDRZEJ! CZY NAS SŁYSZYCIE?
-TAK, GDZIE JESTEŚCIE? HALO, HALO!
-A ZGADNIJCIE! NA SZCZYCIE JESTEŚMY, NA SZCZYCIE!
-STRASZNIE TU ZIMNO, TRUDNO...
GDYBY TO NIE BYŁ EVEREST, TO CHYBA BYŚMY NIE WESZLI.
Czy może być coś lepszego niż unikatowy kubek okolicznościowy w nagrodę??
40 lat temu Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy pojechali w Himalaje i  weszli zimą na Mount Everest.To wydarzenie dało początek nowej erze himalaizmu - Polskiemu Himalaizmowi Zimowemu.
2 dni temu Grażyna, Ania, Asia i Ala pojechały w Himalaje i zdobyły zimą Mount Everest. Tak  rozpoczęła się nowa era Kobiecego Szczytowania...
Drużyna - Kobiece Szczytowanie
Różnica między nami a tą dwójką z 1980 roku była taka, że nasze Himalaje były w Murckach (dzielnica Katowic), a Everest na Hałdzie (śląska góra w mieście).

Wszystko odbywało się w konwencji Himalajskiej Gry Terenowej organizowanej przez wspominanego już tutaj Marcina Franke i jego zespół ( Silesia Race Pszczyna). Cała gra odbywała się w duchu himalajskiej przygody. Od startu towarzyszyły nam język, nazewnictwo i zadania związane z tym sportem.
Pierwszy dylemat w mojej głowie pojawił się już przy zapisach...
Czy iść z mężem, dziećmi i naszym zaprzyjaźnionym duetem-orientu Basią i Grześkiem z Szermierze Na Rowerze (http://aramisy.bikestats.pl/)? Taka okazja może mi się już nie przytrafić😕.
Czy iść z dziewczynami z Kobiecego Szczytowania???
Wywiad z Basią i Grześkiem dla radia...
Dobrze, że znam ich od dłuższego czasu boo niedługo nie da się do nich dopchać...
"wielka sława to..."
Tak porzuciłam męża i dzieci dla Kobiet Szczytujących😍. Od samego początku towarzyszyła nam dobra passa. Najpierw Ala, która nie miała pojęcia o rajdach na orientację, zdecydowała o wyborze dłuższego wariantu trasy. Potem Aśka, która jako sierotka losowała godziny startów poszczególnych zespołów, ulokowała nas na ostatnim miejscu i tak startowałyśmy 30 min później niż pierwsze zespoły.
Nie ma tego złego, mogłyśmy korzystać z ich poręczówek i założonych asekuracji😆.
Pierwszy punkt za nami.. lecimy po następne

Tajemnicze betonowe "seraki"
Z tego punktu odbijałyśmy do "zagięcia bariery dźwiękowej"

Nie ma himalaizmu zimowego bez torowania

Za to radość z podbijania perforatorem karty jest nieograniczona,
gdy w końcu odnajdziesz ukryty punkt
10:30 dostajemy pierwszą część mapy do ręki i ruszamy na treking do podnóża góry. Pełna koncentracja, związane liną i pilnujące się wytyczonej trasy zdobywamy punkt za punktem. Po drodze spotykamy znajomy zespół BEBOKI-Mateusza, Basię i Grześka z chłopcami. Ale nie możemy przystanąć nawet na chwilę, musimy trzymać się naszego planu i wykorzystać okno pogodowe jakie zesłał nam los. Przedostajemy się do obozu C2 i szybko rozwiązujemy zadania teoretyczne.
Popis wiedzy o wspinaczce i himalaiźmie

100% poprawnych odpowiedzi


Czasem trzeba było podejść bardziej organoleptycznie
Godziny rozmów i tony przeczytanych książek o himalaistach i himalaistkach pozwoliły nam bezbłędnie odpowiedzieć na pytania o nazwy sprzętów wspinaczkowych i dopasować szczyty do wysokości n.p.m. Mamy zgodę na dalszą wspinaczkę.


W C3 dostajemy drugą część mapy. Tu żarty się skończyły, zaczyna się poważna wspinaczka.
Podejście do C3

Uzupełniamy sprzęt korzystając z depozytu i ruszamy na zadania specjalne:
- liny- zejście i wejście po stromej skarpie przy pomocy sprzętu asekuracyjnego
-przejście nad szczeliną lodową- minimum 2 osoby z zespołu- po twardych negocjacjach (ja byłam nieco niechętna), cała nasza czwórka przedostała się na drugą stronę...
-transport rannej członkini zespołu na górę- nie było lekko😅
-poszukiwanie zasypanych w lawinie wspinaczy- przy użyciu detektorów lawinowych
-gotowanie zupki - i trzeba było to wszamać zespołowo

Ala była pierwszą z nas, która ruszyła przez szczelinę. 

Asia miała ratować honor drużyny i pójść jako druga i ostatnia
Tym czasem Ania dała się namówić na przejście

Ja w tej sytuacji nie mogłam postąpić inaczej jak uciec...
 ale nie zdążyłam i musiałam przejść
Gdzie teraz idziemy???

Przyłapana w krzakach

Uzupełniamy węglowodany
Kto wie jak długo gotuje się woda na wysokości ponad 8000 m.n.p.m.?

A jak smakuje makaron z brokułami???
Najedzone możemy iść dalej...

Wszystko co może cię spotkać wysoko w górach. Nie było łatwo, nie było lekko ale było zabawnie, przyjemnie i bardzo ekscytująco, zwłaszcza gdy okazywało się, że świetnie dajemy sobie radę z zadaniami.
Death zone- Strefa Śmierci
Na koniec osiągamy "Strefę Śmierci" i wiemy, że nie można się wycofać, że szczyt jest w zasięgu naszych możliwości. Wspinamy się jedna za drugą, osiągając upragniony cel... Na górze czekały na nas kubki okolicznościowe, unikatowe, jedyne w swoim rodzaju... Było warto...Bo nic nie ciszy tak jak kubek z imprezy😀.
Mount Everest Zimą
Jesteśmy na szczycie
Schodzimy do bazy, gdzie możemy zobaczyć, posłuchać i porozmawiać z ludźmi, którzy Himalaje znają z bliska - Renatą i Arturem Małkiem (zdobył Broad Peak zimą 2013 razem z M.Berbeką, A.Bieleckim i T.Kowalskim).

Pokaz sprzętu i slajdów

Można odetchnąć z ulgą

Czy można lepiej uczcić tak ważne dla Polski i Świata wydarzenie?

Doceniajmy organizatorów imprez na których byliśmy.
 Gdy my pijemy już herbatkę w domu oni mają jeszcze kupę pracy.
Dzięki pracy zespołu z Silesia Adventure Sport ponad setka osób została zaproszona do wspólnej zabawy w niecodziennych okolicznościach, z możliwością wczucia się w rolę himalaisty. Po raz kolejny cieszę się, że są ludzie, którym się chce- i to bardzo im się chce- zorganizować trasę, zadania, przygodę.
Gdzie mnie poniesie następnym razem??? Zobaczymy...

poniedziałek, 10 lutego 2020

Grażyna- pierwsze wyjście spod koca

Mamy luty. To czas przebudzenia w domu Grażyny i wyjścia do ludzi. Koniec wylegiwania się pod ciepłym kocysiem z kakałkiem w pastelowym kubeczku.
Pszczyna
Tradycyjnie (czyli od jakiś 3 lat) do odrzucenia koca i wyjścia z domu w lutym namawia nas Silesia Adventure Sport i Marcin Franke (więcej o tym tutaj i tutaj).
Czy na koniec tej imprezy też będą tacy zadowoleni???

Odprawa przed startem
Dotychczas braliśmy udział w trasach rodzinnych, ale w tym roku postanowiliśmy się zmierzyć z TP25 (trasa piesza 25 km). Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy i jako drużyna Beboki ruszyliśmy do Miasta Książąt Pszczyńskich😁. Już na starcie wzbudzaliśmy kontrowersje i pojawiły się nawet (wyrażone głęboką troską organizatora) pytania:
- A wy dacie radę z tymi maluchami na trasie???😲
-Jasne że tak. Przecież zawsze można zejść z trasy...
-No tak😕
Mapy przed startem nie zobaczysz, ale może chociaż opisy coś podpowiedzą

Wszyscy grzecznie czekają na odwrócenie kartek
Nie ma co dyskutować, zaczynamy odliczanie 10-9-8-....-3-2-1 MAPY W DŁOŃ!!!! A Grażyna do pączkarni... Bo można mieć nieograniczone pokłady wiary w siły własnych dzieci, można na nich polegać jak na Zawiszy, można myśleć o nich najlepiej jak tylko to możliwe...ale jak braknie Ci motywującego prowiantu w plecaku, to biada... ratuj się sama/sam...
Punkty 2,3 i 4 położone nad J.Goczałkowickim- daleko

Punkty- literki
 W czasie gdy ja wypełniałam plecak pączkami, Mateusz (czasem pieszczotliwie zwany Grażynem) opracowywał strategię zdobywania punktów. Już na tym etapie wiedzieliśmy, że odpuszczamy trzy punkty skrajnie położone na mapie. Lampiony te zostały ukryte nad Jeziorem Goczałkowickim (dla lokalsów to już wiadomo, że daleko... dla czytelników z poza śląska to, też  daleko, albo jeszcze dalej😓).
Pączek mocy
Buszujemy po pszczyńskich lasach, parkach, mokradłach i uliczkach jak dziki u mnie w śmietniku. Zdobywamy punkt za punktem, z małym zawirowaniem wokół punktu nr 1. Pozwoliło mi to na odtrąbienie sukcesu bo... Grażka miała rację😜. Ale najistotniejsze,że nie odpuściliśmy i mogliśmy się cieszyć kolejnym wzorem z perforatora na karcie kontrolnej.
Pomnik w pobliżu którego trzeba było znaleźć dobrze ukryty lampion


Gdyby internet był 4D i można było wam przekazać ten zapaszek z jakim przyszło nam się tu zmierzyć...
zatoki przeczyszczone dogłębnie.


Nie można odpuścić rozbijania lodu w kałużach

Ktoś przed nami tędy szedł...

To my też pójdziemy

Próba przedzierania się przez moczary
Zasada: stawaj na kępkach, a nie w zagłębieniach
Drzewo z małą kapliczką skierowaną w stronę jeziora
(podpowiedź organizatora😅)

Chłopcy oczywiście wzbudzali zainteresowanie współuczestników. Byli dopingowani i motywowani przez spotkanych na trasie zawodników, co niezwykle pomogło im w pokonywaniu kolejnych kilometrów.
Humory dopisywały



Na koniec zostawiliśmy punkty- literki poukrywane w okolicy Zamku Pszczyńskiego. Wpadliśmy na metę z 40 minutowym zapasem czasu. Fakt, że nie zdobyliśmy wszystkich punktów, ale weźmy poprawkę na obecność 8 i 10-latka w drużynie. Są zawody na które jedziemy sami i nie odnajdujemy wszystkich punktów.
Finał w pszczyńskim podzamczu 

Punkt za punkt
Runda honorowa, każdy podbija swoją kartę ostatnim perforatorem
Kostek

Mateusz

Olo

I ja Buka-Grażyna 😂

Chłopcy pokazali klasę, siłę i wytrzymałość. Teraz to nasza rola żeby rajdy im nie zbrzydły i żeby chcieli startować dalej z nami, czy przeciwko nam😉.

Dlatego za tydzień idziemy znowu. Tym razem w Himalaje (Himalajska Gra Terenowa ).