Tym razem to Kaśka (znana wszystkim stałym czytelnikom moja przyjaciółka z liceum). To Ona mi kazała...
Już w drodze powrotnej z KoRNO (więcej o naszej wyprawie tutaj: Grażyna ja chyba nie pojadę) zapisałyśmy drużynę rowerową Złe Madki/SRT , pierwszy raz drużyna mieszana i w dodatku pierwszy raz z mężami😰.
Dotychczas wyznawałam zasadę, że kilka godzin w lesie może zrujnować dobrze funkcjonujące małżeństwo... Czy miałam rację??? Zobaczymy...
Noc w lesie na rowerze, a napakowałam jakbym miesiąc tam zamierzała siedzieć |
Konwencja rajdu zakładała starty drużynowe piesze i rowerowe, osobną kategorię stanowiły drużyny służb mundurowych. Na starcie otrzymywaliśmy mapę z punktem "0", a zdobywając go pokazywały się wskazówki dla kolejnych (w sumie 8 pkt kontrolnych- na każdym zadanie do wykonania).
Kasia i Piotrek przed startem- jeszcze się przytulają... |
"Mniej niż 0"
Wylatujemy z bazy o 22:36 i pędzimy na punkt 0. Dla uniknięcia konfliktu wyznaczamy Pana Męża na nawigatora drużyny. Ciśniemy przez Kąty Wrocławskie (bo tam była baza rajdu) i gdzieś w parku, w jednej z alejek, stał ukryty namiot pełen zagadek militarnych . Nam trafiają się obrazki z czołgiem (Wóz piechoty coś tam, coś tam), AK 47 (zwany Kałachem) oraz pytania o broń atomową i system obronny widoczny z kosmosu. Szybkie pytania, szybkie odpowiedzi- w nagrodę dostajemy mapkę z punktami A-E. Rzut okiem lecimy dalej...
Karta kontroli jakości- to co ISO Commando lubi najbardziej |
A jak "Adrenalina i Krata"
Dojeżdżamy do miejsca wyznaczonego na mapie a tam- NIC. To wycofujemy maszyny, pierwsza ścieżka w lewo, a tam- NIC, to w prawo- można by rzec passa trwa- dalej NIC. To pod górę- jest, są namioty, są ludzie to musi być tu- a to Towarzystwo ZIELARZY 😒 z Kątów Wrocławskich ma spotkanie integracyjne i nie bardzo się orientują gdzie jest Krata. To "rzut powrót"- i jeszcze raz w lewo- cóż za niespodzianka- dalej NIC.
Nie powiem - motywacja spada, kręcimy się jak "gówno w przeręblu" a punktu nie widać. Wracamy pod wejście do Adrenaliny- dalej jakby NIC się nie zmieniło. To wracamy teraz druga w lewo i- JEST. Po 50 minutach straty docieramy do punktu A- przecinamy kraty i uwalniamy się by móc mknąć dalej na punkt B.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że KRATA to zadanie do wykonania, a nie charakterystyczny punkt w Parku Adrenalina |
B jak "Być może to był dobry wybór"
Już wiemy- mapa mija się z prawdą , a brak skali to nie pomyłka w druku- to brak skali!
Ustalamy, że trzeba nadrabiać stracone minuty, jęzory wiszą do pasa, ale ciśniemy dalej. Asfaltem przelatujemy w MIG. Ale gruntowa droga wytelepała mi nawet kosteczki słuchowe. Jednak wola walki i determinacja doprowadziły nas do punktu B. Chłopaki ganiają z oponami, a my trzaskamy przysiady, puki oni nie skończą zadania. Czas na punkt C. Nie ma przerwy- jedziemy.
Ognisko w strefie "Playsingfood" Punkt C |
Nie ma co tu dużo pisać, trzeba było jechać na pełnej petardzie, a żołądek z głodu już się do kręgosłupa przykleił. Zapach pieczonej kiełbasy doprowadził nas prosto do punktu gastronomiczno-zadaniowego (całe szczęście, że nie wpadliśmy komuś na garden party i sobotniego grilla). Nawet ja (znana z niejedzenia w trakcie wysiłku) skusiłam się na kiełbę z ketchupem. Potem oczywiście odpokutowałam tę szaloną decyzję, ale jak umierać to z pełnym żołądkiem (w końcu zostałam mianowana najgrubszym zawodnikiem naszej drużyny- ale nie będę się o tym rozpisywała- Kasia DZIĘKS, tylko przyjaciela stać na taką szczerość😘).
Zestaw reanimacyjny |
Może jak nie będę patrzeć w obiektyw to nikt nie zauważy, że byłam na punkcie gastro :) |
D jak "Do broni!!!"
Najedzeni i pełni werwy jedziemy na punkt D. Dzięki temu, że wypadam z trasy na zjazd w prawo, odnajdujemy następną w lewo, która prowadzi nas prosto do miłośników ASG. Snajper Mateusz ustrzelił na szybko 3 balony. Trochę pochopnie obiecałam, że jak trafi, to będę cicho do końca rajdu- i wiecie co trafił 3 razy i to każde za pierwszym strzałem. A to była dopiero połowa rajdu 😱.
Żeby nikt nam nie ustrzelił koni, trzeba było zostawić je w wyznaczonym miejscu przed punktem |
E jak "Eeeee nie mamy punktu F na mapie"
Dziwne. Punkt E jest oznaczony na mapie jakby był w strumieniu, nazwali go "Ski Raft Buła". Czuję, że będzie mokro. I mój Grażyński przebiegły umysł mnie nie zawiódł. A kogo wybiorą do zadania wodnego, jak drużyna składa się z dwóch dziewczyn i dwóch chłopaków? No kogo???
Tak Kaśka zostaje przypięta łańcuchem, a ja muszę skacząc po pontonach przejść na drugą stronę rzeczki i odnaleźć kod do kłódki. Bosko... Bez moczenia kolan (ale nie suchą stopą) docieram na drugi brzeg, a tam kilkanaście pojemników z ukrytymi w środku kodami. Łapię za pojemnik drugi z lewej ( nie pytajcie skąd ten wybór) odkręcam, czytam kod 12780, Kaśka ustawia go na kłódce- trafiony (oby nie zatopiony, bo muszę wrócić tą samą drogą 😂). Ubieram skarpety i buty - jedziemy dalej. Oczywiście dostajemy nową mapę z punktem F. A gdzie jest punkt G???
A mówili... Po co zdejmujesz buty?? Bo stare orient-porzekadło brzmi: "jak jest woda, to może być mokro- w butach". |
F jak "Fizycznie niemożliwe"
Tym razem jakiś diabeł nas podkusił i skręcamy za wcześnie w prawo, docierając do pokrzyw po pachy i powalonych drzew. Nawrotka (to dość znany nam manewr taktyczny), atakujemy punkt od północy. Dojeżdżamy, bujamy się na linie, Kaśka włazi po ruchomej drabince żeby zmacać kurczaka (nie pytajcie...), czołgamy się w bagnie i ładujemy ziemię do worka (chłopaki solidnie, żeby nie było, że słabo kopali, nasypali 7 łopat ziemi), a tu jakiś koleś w mundurze mówi: "teraz wam ten worek zaplombuje, a wy zawieziecie go na punkt G". Tak Mateusz dzielnie wziął na ramę dodatkowe 10 kg, a może i więcej.
G jak "Granica została przekroczona"
Wracamy do Polski. Znowu patrol graniczny- Halt!!! Hande Hoch!!!- przeszukali nas, ale nic nie znaleźli- nie wiem gdzie Mateusz trzymał tą kapsułkę, niech to pozostanie tajemnicą na zawsze.
Paszport |
Papiery,że mucha nie siada |
Grażyna włóż tam rękę i wyjmij mikrofilm!!! |
META-w blasku i chwale docieramy na metę, przed upływem regulaminowego czasu, otrzymując 11 miejsce w klasyfikacji drużyn rowerowych. 61 km wykręconych po drogach każdej jakości, wszystkie punkty zdobyte, bez telefonów do prawników i bez pozwów rozwodowych, szczęśliwi i zmęczeni kończymy tę szaloną noc.
Wschód słońca nad bazą |
4:11 Złe Madki/SRT na mecie |
Toast |
Grażyna przyłapana na aktualizacji społecznościówek |
Kilka słów na temat rajdu:
-jestem pod duuuuuużym wrażeniem
-wspaniała organizacja (zaangażowanie grup tworzących punkty kontrolne-petarda, atmosfera dobrej zabawy i życzliwości,)
-4:30 a baza tętni życiem- organizatorzy chcą wiedzieć jakie są nasze wrażenia z trasy, jakie są plusy dodatnie a jakie plusy ujemne😉
-wielka kultura zawodników i wzajemne poszanowanie
-śniadanko w bazie- jedyny rajd na którym po obudzeniu, czekało na mnie śniadanie
-oczywiście najważniejsze, że w losowaniu nagród zarówno ja i Kaśka załapałyśmy się
-to był nasz pierwszy raz na RYSIU, ale na pewno nie ostatni
Podsumowanie, wręczenie pucharów, losowanie nagród |
Miło, że to czytacie, ale zastanówcie się czy nie chcielibyście sami spróbować swoich sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz