Nie jest to ani zalecenie lekarskie , ani poparte naukowymi badaniami... To jest życie...
Zakładam, że rozmawiamy o rekreacyjnym użytkowaniu roweru, że jazda to sposób na relaks, odreagowenie, zdrowe podejście do życia.
Umówmy się, że te 2-3 dni postu rowerowego nie zrujnuje naszej kondycji, co najwyżej zaburzy statystyki na Endomondo, Stravie czy innych takich. Wbrew pozorom może się okazać, że chwila przerwy wyjdzie na dobre. To ważne... Pozwólmy sobie na chwile słabości, gorsze samopoczucie, czy "niechcicę". Nie jesteśmy maszynami, jesteśmy tylko ludźmi.
I nie ma znaczenia czy to rower, biegi czy życie, jeśli czujesz się źle (nie musi to być okres), to znak że trzeba się zatrzymać.
Oczywiście wiem, że bywa to trudniejsze niż parcie do przodu. Sama długo uczyłam się słuchania własnego organizmu, akceptacji własnych słabości i chwil, kiedy już więcej nie dam rady. Każda z nas się tego uczy, jedna szybciej (może nawet na cudzych błędach- mamy, siostry, babci, koleżanki), druga musi dobić do ściany...
Świąteczny przejazd z Olą |
Ten post jest po to, żeby powiedzieć, że warto dać sobie na wstrzymanie, że może natura (w końcu to matka) tak to skonstruowała, żebyśmy miały ten czas dla siebie, na "ojojanie", kakao i kocyk.
A jeśli wśród Was są takie kobiety, które tego nie potrzebują, to proszę, szanujcie taką potrzebę u innych. Trochę wyrozumiałości dla koleżanki, nie trzeba jej pojeżdżać, że słaba i delikatna bo ma okres to już nic nie zrobi... a ja to maratony trzaskam i nic mi nie jest. OK,fajnie, ale każda z nas jest inna. Szanujmy się nawzajem. Wspierajmy się w gorszych chwilach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz