Niedzica Zamek |
Dobrze zacząć sucharem😊, wtedy czytelnik nie spodziewa się niczego mądrego po danym wpisie. Ponieważ sytuacja epidemiczna w kraju pokrzyżowała również moje plany (skąd we mnie przekonanie, że akurat mnie mogło ominąć???) , zamiast w Wielkanoc dotarliśmy nad Jezioro Czorsztyńskie w czerwcu.
Infrastruktura przygotowana perfekcyjnie |
W tym miejscu nie trzeba zastanawiać się co robić, bo infrastruktura i lokalizacja same podpowiadają gdzie i po co się wybrać.
Celem nadrzędnym było przejechanie szlaku rowerowego Velo Czorsztyn a poboczne wyprawy dotyczyły rozpoznania na Velo Dunajec.
Zaczynamy okrążenie |
Dookoła jeziora można pojechać na kilka sposobów:
Sposób 1 (wybrany przez nas) od Niedzica Zamek przez Czorsztyn i Sromowce Wyżne do Niedzica Zamek.
Sposób 2 na odwrót niż 1- nie polecam, bo wydaje się, że jest bardziej pod górę😉 a do tego najdłuższy podjazd zaliczycie po drodze bez pobocza i z dość intensywnym ruchem samochodowym.
Sposób 3 od Niedzica Zamek do Czorsztyna i statkiem przez jezioro do Niedzica Zamek- to dla tych którzy nie mają potrzeby objeżdżania całości, ze świadomością, że wiele się traci...\
Od razu powiem, że nasi chłopcy nie wiedzieli o 3 sposobie na pokonanie trasy, więc przejechali całość.
Ten wyjazd był również wielkim testem szoski dla dzieci- tak kupiliśmy szosę XS. Najpierw jedną dla Kostka, bo on bardzo chciał już mieć szosę. Olek w tym czasie mógł popróbować jazdy na takim rowerze i zdecydowanie też chce mieć taki rower.
Droga aż miło |
Ruszyliśmy rano i już za pierwszym zakrętem złapał nas deszcz (bo oprócz Corony to jeszcze pogoda w 2020r jest do bigosu), ale nie ma co biadolić trzeba jechać dalej. Ten odcinek genialny, gładziutki, bez samochodów, ruch innych rowerzystów też niezbyt duży (pewnie przez zapowiadaną burzę). Zanim dotarliśmy do pierwszego podjazdu po deszczu nie było nawet śladu.
Czerwony dywan |
"Czerwony dywan"- podjazd 7%, choć ja uważam, że znacznie więcej- Kostek w asyście taty i na szosie wjechał całość bez zatrzymywania, a ja z Olkiem obstawialiśmy tyły. Niestety z opcją wprowadzania górala... Ale potem było już mniej pod górkę, aż do momentu kiedy to co podjechaliśmy trzeba było zjechać.
Zachęcam gorąco do przejechania Velo Czorsztyn- nawet dla samych widoków |
Owce można zobaczyć |
Jezioro z każdej strony |
Szanujmy się |
Jeśli ktoś mi kiedyś powie że w Polsce nie ma/ nie da się lub inne podobne bezeceństwa to przegryzę tętnicę...
Takie przejazdy też były |
Widok na Frydman |
Kapliczka musi być- wszyscy już wiemy, że mam do nich słabość |
Były też drogi z wydzielonym pasem dla rowerów |
Tu zamiast górą na most, pojechaliśmy dołem i pod mostem. Trzeba było zawrócić :) |
Przerwa na jedzenie |
Zatoka surferów- dobre jedzenie, zimne piwo i lody. Doskonałe miejsce na przerwę |
Zamek Czorsztyn |
Jak wspominałam wielokrotnie jestem PIPĄ zjazdową i w zasadzie nie wiele się zmieniło. Nie oszczędzając hamulca i pilnując zakrętów przejechałam raz w dół a raz w górę większość trasy.
Po dojechaniu do Zamku Czorsztyn zaczęła się prawdziwa przygoda. Tam jest podjazd śmierci... jadąc nim modlisz się o szybką śmierć i zakończenie tej męki. Oczywiście każdy człowiek wyprzedzający Cię pod górę na ELEKTRYKU wbija Ci maczetę w serce, ale nie dość skutecznie by paść martwym na skraju drogi.
Meldujemy wykonanie zadania- podjazd zdobyty |
Tutaj muszę powiedzieć, że mój prawie 11 letni syn Kostek wjechał to z jednym przystankiem... wiadomo, że trzeba było go dopingować, pokazać jak oszukać podjazd zygzakiem, jak ograniczyć marnowanie energii na niepotrzebne ruchy, obiecać lody wielkości Kopca Kościuszki... Nie ważne, bo ON to wjechał. Ja musiałam stanąć 2 razy, a on tylko raz (mamunia jest dumna🙌). Na szczycie doszło do zamiany rowerów i teraz to Olek mógł pocisnąć jak szalony- z czego oczywiście skorzystał, zostawiając mnie z tyłu na ostatnim podjeździe do Niedzicy.
Były też drogi bez wydzielonego pobocza |
Zanim jednak to nastąpiło, musieliśmy zjechać z Czorsztyna do Sromowców Wyżnych. Ten zjazd był najsłabszym punktem wyprawy - niestety nie było tutaj pobocza ani specjalnego pasa dla rowerzystów, auta poruszały się dość szybko, a ruch był spory. Żeby zwiększyć dystans między Olkiem a samochodami wyprzedzającymi go, musiałam się trochę wysunąć na środek pasa ruchu (po ostatnich wydarzeniach z udziałem kolarzy, pokonywałam ten odcinek z duszą na ramieniu i obawą o bezpieczeństwo chłopców). Muszę jednak przyznać że kierowcy zachowywali się dość rozsądnie i omijali nas z daleka, cierpliwie czekając na możliwość wyprzedzenia nas po drodze (wielki + dla nich). Po zakończeniu tego nerwowego odcinka wróciliśmy na szlak rowerowy i pomknęliśmy do Niedzicy z efektem jw, czyli moją pogonią za Olkiem pod górę.
Powrót na ścieżkę rowerową |
Cała trasa kosztowała nas 41km i 600m. Trasa jest prosta bo jeśli masz po prawej stronie jezioro to znaczy, że jedziesz dobrze (jak to po kole). Po drodze było kila błędów nawigacyjnych, ale niegroźnych (jedna nawrotka i jeden podjazd gratis). Chłopcy dali redę przejechać całość, więc myślę, że jest to trasa osiągalna dla każdego (styl jazdy dowolny, pchanie, hamowanie, odpoczywanie, byle do przodu).
JEDŹCIE NA VELO CZORSZTYN!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz