Moją wyprawę do Meksyku można podzielić na trzy etapy. Punktem przełomowym było Dia de los Muertos. W zasadzie to był cel nadrzędny, mojego przybycia do Meksyku. Druga część to wszystko co działo się w międzyczasie, a ostatnia to rower i wyspa Holbox. Nie wszystko na raz, zacznijmy od początku.
|
To ja i Sandra (autorka selfika) w wieczorowym makijażu. |
Każdy, kto jedzie do Meksyku ma jakieś wyobrażenie o tym kraju, kulturze, kuchni, obrzędach i świętach, wykreowane na podstawie filmów, książek, zdjęć i doświadczeń innych podróżników.
Ja sama nie wiem co chciałam tam zobaczyć: Coco, Bonda czy Dziady? Wiem, że chciałam tam być i doświadczyć wszystkiego od zaplecza, tak jak to jest naprawdę. Dlatego na przewodnika po "tamtym świecie", na mojego
"alebrijes" wybrałam Teresę "Tess" Chudecką (
http://www.adventuretess.com/). To wschodząca gwiazda autorskich wypraw po świecie, oglądająca świat przez pryzmat muzyki, tańca, dwóch kółek (ale z innym napędem 😉) i tego co prawdziwe, a nie tego co Insta czy Fejsowe.
Jeśli nie boisz się zderzenia z rzeczywistością, jedź na wyprawę z Tess!!!
|
Tess przemawia |
Od pierwszego dnia podglądaliśmy przygotowania do obchodów, ale przygotowania wersji dla turystów, lokalsi czekają na dusze zmarłych w domu, przy ołtarzykach
(ofrendas). To święto rodzinne, podtrzymujące pamięć o tych, którzy odeszli. Ale mamy czasy jakie mamy i trochę komercji nikomu nie zaszkodzi, a można i na tym zarobić. Dzięki temu mogliśmy jeść ciastka (
Pan de Muertos) i oglądać wystawy czaszek, La Catriny- która stała się symbolem śmierci,
alebrijes- przewodników dusz po zaświatach, tańce, parady, ołtarzyki i pokazy. Wielokrotnie plany krzyżowała nam pogoda i deszcz rozganiał towarzystwo do pobliskich knajp i restauracji, w których również nie brakowało "ducha świąt".
|
Wystawa sklepowa |
|
Każda czaszka inna |
|
Moja ulubiona- ciekawe dlaczego? |
|
Dzieło sztuki- musiała być zamknięta w skrzyni |
|
Jeden z wielu "przewodników dusz" |
|
Ta chyba powinna dawać do myślenia |
|
Nie chciał się umówić na randkę |
|
Woli szczuplejsze :) |
Nie ma Święta Zmarłych bez wizyty na cmentarzu. Tutaj moje zaskoczenie było największe. Ja, wychowana w poszanowaniu dla przodków, zmarłych, mogił i grobów aż zaniemówiłam na widok meksykańskiej nekropolii. Zaniedbane groby, wszędzie śmieci, otwarte trumny i wystające kości... Szok!!! Ale to tylko mój szok, Meksykanie dbają o dusze zmarłych, o ich byt w zaświatach nie o to co pozostało po nich na ziemi. Czy to dobre? Nie oceniam... Ja byłam tam tylko gościem, w dodatku sama się wprosiłam.
|
Meksykański cmentarz |
|
Są zadbane groby |
|
Są też rozpadające się nagrobki |
|
Mój ulubiony anioł |
|
Widok którego się nie spodziewałam |
Co do samego święta, które tak jak u nas przypada na 1-2 listopada, zdania są podzielone. Co, kiedy i jak? Który dzień ważny, a który ważniejszy? Zależy od tego kto pisze, mówi i czyta.
My mieliśmy okazję podróżować z Angelem i Marco, którzy będąc prawdziwymi Meksykanami pozwalali nam czerpać wiedzę u źródła.
|
Ołtarzyk w knajpie |
|
La Catrina |
|
La Catrina |
|
Ozdobione patio na którym jedliśmy śniadanie w Puebli |
|
Kolejny ołtarzyk |
|
Ołtarzyk w bibliotece |
1 listopada to dzień poświęcony Świętym i duszom zmarłych dzieci. 2 listopada to dzień Wszystkich Zmarłych czyli
Dia de los Muertos, ten najważniejszy, kiedy czekają na odwiedziny dusz. Po to budują ołtarzyki i wyposażają je w ulubione potrawy i napoje bliskich zmarłych oraz ozdabiają tysiącami aksamitek (
Flor de Muertos), żeby dusza wiedziała gdzie trafić w gościnę. Wszystko co robią jest poświęcone bliskim i dalekim duszom, a nie turystom i podglądaczom łowiącym fotki na bloga 😉(tak, tak, o mnie tu mowa).
|
Miejskie dekoracje |
|
Ołtarzyk w Ogrodzie Botanicznym |
|
Zombiak w restauracji |
|
Ołtarz w fabryce meskalu (alkohol meksykański z agawy) |
|
Nawet nasz "Bus de Muertos" (po wyprawie chyba mogę go tak nazwać)
był przystrojony na okoliczność zbliżającego się święta. |
To co udało mi się zobaczyć, poduczuć, dowiedzieć, pozwoliło mi odczarować kolejny mit i przekonanie o "jakimś funkcjonowaniu świata". Podróżuję po to, żeby zdejmować klapki z oczu, żeby patrzeć na świat trochę inaczej, szerzej, bardziej świadomie. Cieszę się, że tam byłam, że mogłam wziąć w tym udział osobiście, że mogę mieć na ten temat własne zdanie. Wiem, że to co widziałam to był mały wycinek Meksyku i Święta Zmarłych, ale jednocześnie wiem, że w świecie mediów widzimy mocno wykadrowaną rzeczywistość, która ma bardzo szerokie tło nadające smak, zapach, dźwięk i kontekst wydarzeniom.
|
Tańce na ulicy |
|
Tańce na scenie |
|
Chciałabym umieć tak wywijać kiecką |
|
Podgląd na zaplecze przed występem. |
Kiedy jechałam do Meksyku marzyłam o tatuażu z piękną, kolorową czaszką La Catriny na ramieniu. Wróciłam... Teraz wolałabym "Dziewczynę z Dziadów cz.2".
|
Na okoliczność Święta nawet wskoczyłam w sukienkę,
żeby Grażyna-Catrina nie musiała się wstydzić. |
P.S.
Jak zawsze na koniec moich podróży, dochodzę do wniosku, że Polska jest piękna. I my też mamy swoje obrzędy, tradycje i święta, które powinniśmy celebrować z odpowiednim namaszczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz