A4 nocą |
Sobotnia, październikowa noc a ja stoję na autostradzie A4 i czekam aż zgarnie mnie granatowy Fiat z rowerem przyczepionym do tylnej klapy. Około 22:00 nadjeżdża, wsiadam, szybkie "cześć Ola" i jedziemy do Wołowa.
Po drodze Kaśka raczy mnie sucharem życia w postaci " nie mam twojego roweru, zapomniałam go zapakować na bagażnik"- no poszarpało mi jelita... He he he...
Po 23:00 spotykamy się na parkingu pod bazą- Beboki w komplecie Ola, Kaśka i Grażyna. Tym razem atakujemy "Rowerową 40".
Nasze rumaki w oczekiwaniu na start |
Rajd przygotowany w konwencji mafijno-zbrodniarsko-gangsterskiej. I tak o 1:15 stajemy się bohaterkami kolejnej przygody w lesie.
Szybkie zapoznanie z mapą, decyzja, że zaczynamy od punktu "A" (jak "A jak tam dojechać?"). Pierwsze rondo i pierwsze pytanie "czy na pewno tędy?" Chyba nie... zawracamy i jedziemy dalej. A jednak tamtędy... nie zawracamy, ale przecinamy rynek i trafiamy na drogę "pierwszego wyboru". Jedziemy szybko, za budynkami druga w prawo...skręcamy, źle. Jednak pierwsza w prawo. Zdobywamy punkt "A". Gdzie teraz?
Jedziemy na "E" (jak " Eeeee... to chyba tędy"). Plan jest prosty- dojeżdżamy do drogi głównej ( na Tropicielu, każda droga z odrobiną asfaltu jest główna) i za jeziorem w prawo, wzdłuż brzegu docieramy do "E". Jak powiedziały tak zrobiły. Jadą dalej na "C" (jak "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie").
Punkt E uraczył nas grą w "kwazipiłkarzyki" 1:0 dla pana w kaszkiecie |
Jedziemy przez las, droga na wprost to jedziemy... nagle jedna w prawo, druga w lewo... Wybieramy tę w lewo i docieramy do tej co prowadziła w prawo... wracamy😂
Trzeba znaleźć drogę równoległą- udało się, docieramy do punktu C- tu zdobywamy cenny żart do kolekcji - o ginekologu. Czasowo idealnie i trzy punkty zdobyte.
Trudne pytania o nieoczywistych odpowiedziach |
Następny punkt "I" (jak "I tak się zgubimy"). Tam docieramy w bardzo szybkim tempie okryte chwałą i splendorem, gdzie doganiamy grupę SRT i SRT2 (jadą w nich nasi mężowie, tzn mój i Kaśki). Jak się zdziwili... że Beboki już ich mają.
Tu mamy do wykonania zadanie- lina, wiadro, hak, moneta. Trzeba tak kierować hakiem zawieszonym na linach, żeby złapać wiaderko i wyłowić z niego monetę. Umiejętność komunikacji, zrozumienie między kobietami i spokój w działaniu sprawił, że zadanie wykonałyśmy w sekundach. Jedziemy na "F" (jak "FUCK").
Burza mózgów... Kaj my som... |
Tak jedziemy, że docieramy na D (jak "Daleko od F i G")- co zrobisz, jak nic nie zrobisz... zdobywamy "D". I wracamy na "F". Po drodze decydujemy na atak na punkt "G" (jak "Grażyna, ty lepiej wracaj do domu").
Co się może dziać na punkcie G, gdy dociera do niego drużyna niemieszana żeńska. Kajdanki- bez futerka, ciemność, dwa kluczyki... i wszystko jasne😆 Lekko nie było, ale co się uśmiałyśmy to nasze. Zaliczone- jedziemy na F (chyba będę o tym śnić po nocach). Plan prosty, tylko z realizacją gorzej. Droga, której nie było, rzucała nam kłody pod nogi i dziury pod koła, ale jakoś dotarłyśmy do większej ścieżki. A to jadąc prosto, a to skręcając w prawo albo w lewo wpadamy na punkt "F".
Tu akcja rozgrywa się w siedzibie porywaczy. Jest koleś z workiem na głowie, ma bombę przyczepioną do kolan i prosi o pomoc... rozbroimy bombę podając hasło.
Klasyczne -"Kurwa mać" - nie działa (coś mówili o najgłębszej jaskini świata- bo to punkt speleologiczny był). Karne zadanie linowo-spostrzegawcze. Tu nasz czarny koń, Detektyw Łodyga, bystry Bebok - Kasia rozwiązuje zagadkę (zauważyła, że ten sam rodzaj węzła był na uwięzionym i w zadaniu - a to był klucz do zagadki). Punkt zdobyty i na pełnej petardzie jedziemy do "H" (jak "cH..j z tym").
Troszkę kluczyłyśmy, ale liczy się efekt |
Jadę z przodu, a dziewczyny za mną. Czuję, że atmosfera robi się napięta jak gumka w majtach, ale jadę dalej. Docieramy na "H" a tam dziewczyny oznajmiają, że na "B" (ostatni punkt na mapie) nie jedziemy... no jak by mi ktoś w mordę strzelił. Spokojnie, wyrównuję oddech i jak policyjny negocjator mówię "a może zrobimy przerwę, odpoczniemy i pojedziemy?????"
Gdyby wzrok mógł zabijać, już nie czytalibyście tej historii. Wykonałyśmy zadanie ( dobierz rodzaj broni na podstawie wyglądu łuski 😂). Przerwa...
Trzymam się na uboczu, Ola piecze omleta na ognisku a Kasia wsuwa batona. Wstały... Będą biły czy pojadą?
Entuzjazm - poziom ekspert |
Wsiadły na rowery... UFFF... jedziemy na "B" (jak "BEBOKI"). Wszystko układa się dobrze, ale zmęczenie też daje się we znaki. Docieramy do wielkiego rowu, za którym w wąwozie musimy odnaleźć punkt "B". Tam czeka na nas enigma-literacka. Możemy wykupić podpowiedź za 10 patyków na ognisko. Wysyłam Olę po patyki do lasu, a ona wraca z patyczkami!!!!!
Ola słabo wyceniła podpowiedź do zadania |
Hasło rozwiązane. Można wracać do bazy. Szybki przejazd, słońce wstaje nad Wołowem, jedziemy szczęśliwe, zadowolone, spełnione a na liczniku 58 km z zakładanych 40.
Na mecie okazuje się, że z literek które ciągle ktoś nam podawał mamy ułożyć hasło- MAFIA, które otwiera sejf,a w nim bułeczki maślane 😋.
Rajd zorganizowany doskonale. Nie ma się czego przyczepić- chociaż gdyby drużyny niemieszane żeńskie otrzymywały dodatkową godzinę na trasę, to uważam że bardziej zachęcałoby do startu kobiet. Całość rajdu spójna, utrzymana w konwencji. Zaangażowanie ekip na punktach rewelacyjne i na maksa.
Panowie:Ola pomóc Ci?? Ola:Nie Panowie:To Ci pomożemy😀 |
To był mój najlepszy Tropiciel do tej pory. Wielkie brawa dla organizatorów.
Czekam na kolejną edycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz