niedziela, 7 października 2018

Niemoc

Tak to w życiu bywa, że jesienią zamiast żółtych jesiennych liści pojawiają się gile z nosa i kaszel jak u zaawansowanego gruźlika. I mnie dopadło...
Niestety ograniczyło to moje wojaże do łóżka i ciepłej herbaty. Tym samym plany utworzenia biblioteki tras szosowych zostały odłożone na później...
I tu pojawia się pierwszy z wielu dylematów Kolarskiej Grażyny. Jedno z pytań, które gdzieś siedzi z tyłu głowy... Po co Ci to wszystko?
Czasem mam napady totalnej niechcicy, całkowitego poczucia bezsensu i beznadziei tego co robię i tego w co się angażuję. Jest to czas w którym od spraw zawodowych po osobiste nic nie ma sensu.
Każdy tak ma... Wiem o tym... Wiem, że nie jestem wyjątkowa w swojej niemocy, w końcu jestem Grażyną (najbardziej przeciętną z przeciętnych).
Ale mój problem polega na tym, że oprócz przeciętności to mam jeszcze jedną (niekoniecznie pozytywną) cechę - nie odpuszczam sobie i innym. Nie zostawiam miejsca na narzekanie, rozczulanie się i marudzenie... Przez to w czasie takim jak teraz, zamiast zwolnić i olać wszystko moja tolerancja na innych jest mniejsza, agresor większy a wszystkie własne niedociągnięcia podnoszę do rangi Światowego Kryzysu... To się leczy?
Pewnie tak... Pewnie nie jeden gabinet psychoogarniacza dorobiłby się majątku na próbie uporządkowania tego bałaganu w głowie.
Pierwszy krok za mną- świadomość problemu... nazwanie rzeczy po imieniu.
I do tego pojawia się pewien artykuł, wpis na blogu, spostrzeżenie co do rzeczywistości... sama nie wiem jak to nazwać.
Generalnie dotyczyło to pozostawiania niemowlaków przez matki na kilka godzin a nawet dni. Że kobiety cierpią, że nie mówią o tym i po cichu płaczą po kątach bo ich więź z dzieckiem została zrujnowana. Do tego drogą linków i polecanych artykułów docieram do wywodu na temat karmienia piersią... i tu już moja (nadwyrężona chorobą) cierpliwość pęka, a ja - jak na Grażkę przystało -postanawiam uzewnętrznić się ze swoimi spostrzeżeniami na ten temat.
Po pierwsze... Każda z nas sama musi sobie odpowiedzieć na pytanie co dla niej jest dobre a co złe. Czy rozłąka z dzieckiem zrujnuje jej psychikę czy pozwoli na chwilę wytchnienia i złapania dystansu, co najczęściej powoduje powrót do domu z podwójną dawką energii i cierpliwości. Czy lepiej karmić piersią z chorą myślą " czy ono musi tyle żreć?", czy lepiej dać butlę i z miłością i spokojem karmić dziecko, bez poczucia wyzysku i cierpienia.
W moim otoczeniu większość kobiet karmi lub karmiło piersią i ja to szanuję, momentami podziwiam... Ale są pojedyncze dziewczyny, które z różnych powodów tego nie robią (np. ja nie chciałam, nie widziałam siebie w roli matki karmiącej, nie miałam nawet cienia potrzeby żeby to robić) i trzeba to uszanować - terror laktacyjny nie poprawi ich stanu i na pewno nie skłoni do zmiany decyzji.
Są też kobiety, które "porzucają" dzieci i niemowlęta na kilka godzin lub dni z różnych powodów. Czy są "złe " z natury? Nie to cudowne, zaradne, mega zorganizowane kobietki. Mające kontakt z dziećmi jakiego można pozazdrościć.  Ale mam też koleżanki, które jak mama kwoka trzymają się blisko swoich dzieci i nie spuszczają z nich wzroku nawet na chwilę - i to też jest metoda. Nie rozumiem ale szanuję.
Po drugie... Zaczynam odnosić wrażenie, że coraz częściej media (jakiekolwiek) próbują nam mówić jak żyć. Mówią co jeść, jak się ubierać, gdzie bywać, co oglądać. Ja świetnie sobie radzę z organizowaniem swojego życia i czasu. Chętnie czytam, oglądam lub słucham o kobietach i ich pomysłach na życie, ale w kontekście inspiracji, czerpania pomysłów na realizację własnych potrzeb, nie potrzebuję przewodnika po życiu. Bo dziwnym trafem moje życie układa się inaczej niż to medialnie zalecane.
Po trzecie... Od jakiegoś czasu zauważyłam, że kobiety starają się tłumaczyć dlaczego tak postąpiły a nie inaczej... Ale po co się tłumaczyć??? Czy ktoś Cię zastąpi w ponoszeniu konsekwencji Twojej decyzji? Nie!!! Czy ktoś weźmie na siebie ciężar Twojej codzienności? Nie!!!
Wobec tego nie ma prawa wymagać od Ciebie tłumaczenia dlaczego tak  postąpiłaś.
Po czwarte... Mam nadzieję, że Kolarska Grażyna nie przerodzi się w poradnik, tylko dalej będzie przeciętnie grażyńsko inspirujący... Gdyby zaczęło zalatywać hasłem "jak żyć" od razu powiedzcie mi o tym 😄. Zmienię narrację lub zamilknę na wieki (to drugie będzie trudne, bo z natury dużo mam dopowiedzenia)
Po piąte... Dbajcie o zdrowie. Bo zwykłe przeziębienie może się skończyć analizą życia i własnego postępowania 😂 I zamiast pojeździć niewinnie na szosie, będziecie czytały o tym ile błędnych decyzji podjęłyście do tej pory i ile jest ich przed Wami.

1 komentarz: