wtorek, 10 września 2019

Test Treka oczekiwania vs rzeczywistość

Nadszedł moment w którym stwierdziłam, że potrzebuję lepszego roweru. Wynika to z wielu czynników, o których mogłabym napisać cały post,ale nie byłoby to zbyt interesujące. Powiedzmy, że potrzebny mi rower o bardziej wysublimowanej geometrii.
W Goczałkowicach 
Poczytałam, porównałam i wyszło mi, że najlepiej kupić Trek Domane. Oczywiście ilu kolarzy tyle zdań na temat rowerów i tyle samo modeli do kupienia. Na coś trzeba było się zdecydować.
Mateusz znalazł wypożyczalnię rowerów, która miała taki sam model na stanie i można było go wypróbować.
Dama o pieniądzach nie rozmawia- ale mi do damy to (umówmy się) baaardzo daleko, więc trochę kwot padnie. Wypożyczenie tego rowerku kosztowało 100zł za dzień, trzeba było złożyć depozyt w postaci 5000zł, pod zastaw. Troszkę mnie zaskoczyło podejście do klienta, skoro mówię otwarcie, że chcę kupić taki rower (który do najtańszych nie należy) i jest to moja jazda próbna, oni prowadzą sklep jednocześnie mało interesując moimi pytaniami i wymaganiami dotyczącymi roweru... Może nie wyglądam na godną tego roweru? Albo wielki napis na koszulce "Kolarska Grażyna" zasugerował, że zakupów nie będzie???
Pod uchwytem na bidon ukryta jest skrytka na klamoty
Przyprowadzili rower, piękny, czerwony, jeszcze nikt na nim nie siedział, nóweczka... Pierwsze wrażenie zrobił dobre, wręcz olśniewające.
Pomyślałam sobie, że jak na niego wsiądę to zakocham się i nie będę chciała go oddać. Karbonowa rama, hamulce tarczowe, ukryte kabelki, piękne koła, no rower sztos.
Kabeki chowają się w ramie
Chłopcy towarzyszyli mi w tej ważnej chwili
Wsiadłam i ... fajerwerków nie było. Nie mogę powiedzieć, że było źle... ale spodziewałam się chórów anielskich zstępujących z niebios przy każdym naciśnięciu na korbę, tęczy wylatującej spod szczęk hamulca przy próbie użycia, a gdy stanę na popas i popatrzę na rower poczuję się jak w kolarskim raju. W zasadzie chodziło o to, że rower będzie mnie niósł na grzbiecie niczym rączy rumak, a włosy będą mi powiewać na wietrze.
A jak było naprawdę?
Tylko takie rumaki cuda niebios spotkałam po drodze
Rower owszem chodzi jak złoto, lekko, gładziutko, wystarczy delikatnie nacisnąć na manetkę i przerzutka wskakuje na swoje miejsce, hamulce doskonale wyczuwają potrzebę zmniejszenia prędkości. Technicznie maszyna doskonała. I jeszcze ten schowek na klamoty w ramie- urocze.
Ale to tylko rower.
Chwilę później wnosiłam go po schodach
i faktycznie jest lekki
Pedałować trzeba dalej samemu, pod górę, po płaskim, na zakręcie, rower sam nie pojedzie- tylko z górki jechał sam😄.
Fajerwerków nie ma, anioły nie śpiewają na cześć Kolarskiej Grażyny na droższym rowerze.
Włosy nie powiewały na wietrze- może trzeba było nie golić nóg przed wyjazdem (?)😂😂😂.
Dalej podtrzymuję zdanie, że rower za Ciebie nie pojedzie, dalej uważam, że warto zacząć od maszyny z sieciówki, żeby wiedzieć czego się chce od roweru. Oczywiście ciągle zastanawiam się nad kupnem roweru. Ale teraz wiem, że to tylko maszyna i że całą otoczkę wokół kolarstwa robią ludzie, miejsca i czas.

Tym romantycznym akcentem żegnam państwa do następnego wpisu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz