środa, 29 sierpnia 2018

Sudety Expres

W pewien grudniowy, przydługi, wieczór narodziła się myśl w głowie, jeszcze nieGrażyny - ale coś było na rzeczy. Myśl o przejściu "od schroniska do schroniska". Gdzie? W Sudetach.
Tak zaczęłam grzebać w internetach, mapach i przewodnikach wytyczając trasę dzień po dniu. Potem telefony, maile i potwierdzenia o wykonaniu przelewu na zaliczkę. Gdy wszystko było ustalone, notes poszedł w kąt i czekał, czekał aż się doczekał.
Plecaki spakowane- tu wyznaję zasadę wietrzenia szafy i zabieram rzeczy na dotarcie, które po całym dniu nadają się tylko do wyrzucenia. Wtedy mimo zmęczenia, plecak staje się coraz lżejszy. Nie zabieramy prowiantu- tylko lekkie przekąski. Chłopcy mają plecaki na maskotkę i bidon.
Z uwagi na posiadanie psa - adopciaka, mieszanki Malamuta z Mamutem musieliśmy wyprawę zacząć od wywiezienia Berniego do moich rodziców. Z Osieku jest bliżej w Sudety, więc wszystko układało się jak trzeba...
Do Chatki Górzystów
Sobota, już jesteśmy trochę nie w czasie (ale spróbuj wyjechać od mamuni bez śniadanka i porannej kawusi), parkujemy w Świeradowie Zdroju pod wyciągiem (parking 10zł za dzień- pan chciał od nas dodatkową kaskę za noce, ale ostatecznie żeby nas nie spłoszyć zgodził się na 70zł za cały tydzień parkowania, dla ryzykantów-wyżej jest parking darmowy, ale trochę na uboczu i baliśmy się , że wrócimy i auta nie będzie). Wsiadamy do wagonika (bilet rodzinny 120zł), jedziemy na Stóg Izerski. Chłopcy zdobywają pieczątkę w schronisku i idziemy do Chatki Górzystów. Trasa malownicza, przyjemna, bez dramatycznych podejść z tendencją w dół... Mateusz tylko rozgląda się na boki, bo co idziemy to albo trasa rowerowa, albo ekipa na rowerach. Góry Izerskie to prawdziwy raj rowerowy- aż się prosi wrócić tu i pojeździć. Żółty, świeżo wytyczony szlak doprowadza nas do pierwszego noclegu.
Chatka Górzystów- klimatyczna, w internecie napisane że bez prądu i wody- w rzeczywistości wszystko jest, miła obsługa, ognisko wieczorne (my jako nieintegracyjne osobniki nie poszliśmy 😋, za to w tym czasie nauczyliśmy chłopców grać w karty).  W schronisku można, a nawet trzeba zjeść najlepsze naleśniki po tej stronie Ziemi- z twarożkiem i jagodami.


Punkt Antygrawitacyjny
- z obozu kolarskiego pamiętam inny- wydaje się, że jedziesz z górki, a idzie ciężko jak pod górę


Idziemy dalej?

Ta droga długa jest...

Widać już schronisko

Chatka Górzystów
Zapowiada się dobrze :)

Należy się...
Naleśnik - kto nie jadł ten trąba

Toczy nas robak
Niedziela, wstajemy raniutko, zmawiamy śniadanie w schronisku (dużo, świeżo i pysznie), plecaki na plecy i w drogę. Plan był taki, że idziemy przez Rozdroże Pod Cichą Równiną i Kopalnię Stanisław do Szklarskiej Poręby. W zasadzie bez problemów docieramy do kopalni- tu trochę dłuższa przerwa na ochy i achy... w końcu nasi tu byli (Kopalnia Stanisław z Łazisk Górnych). To był moment w którym w moim misternie ułożonym planie ( w notesiku spisane dokładnie szlaki, którymi przejdziemy, odległości i czasy przejść) Mateusz próbuje wprowadzić swoje modyfikacje i iść na Wysoki Kamień - ale jako wybitny strateg- nie daję się wywieźć w pole i hasłem: "zobaczcie jaki ten szlak jest ładny"- poszliśmy i tak moją trasą... co zaowocowało zobaczeniem budki strażnika i bunkra do składowania materiałów wybuchowych z kopalni.
Idziemy, idziemy i tak doszliśmy do punktu nr2 - Chatka Robaczka. Tu trzeba powiedzieć jasno - nie polecam. Niby wyremontowane, niby dużo miejsca, a masz wrażenie, że nikt Cię tu nie chce, że przeszkadzasz i do tego jeszcze dzieci zabrałaś... 200m wcześniej jest Schronisko U Rumcajsa- tu zamówiliśmy śniadanie- POLECAM.
Ruiny wsi Gross Iser

Szlak niebieski

To już pewnie ostatni sezon za rękę

Stanisław

 Właścicielem kopalni jest firma z Łazisk

Czasem warto postawić na swoim i zejść ze szlaku

Prawie jak w tajemnicach XX wieku



Czasem lepiej nic nie powiedzieć

Na Hali Szrenickiej
Dzień krótszej trasy. Zaplanowane 5,5km, co prawda cały czas pod górę, ale to zawsze krócej. Trasa "krupówki" do Kamieńczyka, choć jak się później okazało (nasi sąsiedzi byli tam tydzień wcześniej)  i tak trafiliśmy na słabszy turystycznie dzień. Bilecik na wodospad kupiony (2+2 18zł), poszliśmy oglądać to cudo natury- ładnie 😁.
Po lodach w schronisku i kupieniu biletów do Karkonowskiego PN (bilet 3-dniowy 2+2 45zł) poszliśmy dalej pod górę do Schroniska Na Hali Szrenickiej. Schronisko przyjemne, czyste, jedzenie dobre, a obsługa miła. Wykorzystaliśmy czas na regenerację - jutro długi dzień.
Dawna Huta Szkła w Szklarskiej Porębie

Ładowanie energii z natury


Wodospad Kamieńczyka- tutaj kręcili sceny do filmu Opowieści z Narnii


Schronisko Na Hali Szrenickiej

Regeneracja

Kocioł  Śnieżnych Kotłów
Po śniadaniu trzeba iść dalej, zaplanowane 13km samo się nie zrobi. Pocieszam chłopaków, że to najbardziej widowiskowa część wyprawy i że warto się przemęczyć. Po kilku km dociera do nas, kłębiąca się z daleka chmura, wszystko chowa się we mgle, pada deszcz, a z widoków zostają tylko widoki na przyszłość (oby jutro nie padało). Za Wielkim Szyszakiem pogoda poprawia się i tak w całkiem sprzyjających warunkach docieramy do Odrodzenia.
Już od progu czuję, że na długo zapamiętam to miejsce (bynajmniej nie z powodu tajnego spotkania Wałęsy z Havlem w latach 90-tych). Pierwsze schronisko (i w całej wyprawie jedyne), które nie potrafi znaleźć mojej rezerwacji, ale pokój dostajemy - bo akurat jest wolny. Trzeba coś zjeść, bo zmarzliśmy i głodni jesteśmy... Tu zaczyna się pierwszy i największy błąd wyprawy- Żurek. Nie wnikając w szczegóły gastroenterologiczne, noc - nie nasza... Niewyspani, odwodnieni i wyczerpani stajemy przed decyzją, iść dalej, czy zakończyć wyprawę...
Autostrada sudecka 😂

Lewitująca granica 

Najbardziej malowniczy etap wycieczki-" mleczny szlak"

Buka byłaby dumna z takiej chatki


Wielki Szyszak zabiera chmurę do siebie

Śląskie Kamienie i Śląski Krakus

Struś bez głowy...

Jesteśmy bezpieczni... Kawaleria czuwa

Dobrze nie będzie
Tak blisko a tak daleko
I... zdecydowaliśmy, że jednak idziemy. Przecież to tylko 7,5km. Tylko...i aż... Co 10 min przerwa, walka o utrzymanie płynów, przyjmowanych doustnie i walka ze samą sobą (panowie czuli się już w miarę dobrze). Docieramy do schroniska- plan był taki, że przychodzimy, prysznic, jemy i idziemy do Samotni... Skończyło się wskoczeniem do śpiwora i pójściem spać (trzeba będzie wrócić - Kotły i Samotnia wzywają).
Strzecha Akademicka zrobiła na nas ogromne wrażenie, budynkiem, obsługą, pysznym jedzeniem. Bardzo POLECAM.
Ciężko... ale iść trzeba

Kamienna wioska- elfów, krasnali czy innych tajemniczych stworzeń? 

Jak iść, żeby dojść? 

Kocioł Wielkiego Stawu

Najpiękniejszy widok na schronisko jaki znam

Strzecha Akademicka
Królewna Śnieżka
Czwartek, ostatni etap wędrówki- jak to szybko minęło... Czarnym szlakiem przez Kocioł Białego Jaru idziemy na Śnieżkę. Słonko przygrzewa, trzeba pilnować nawodnienia, idziemy. Po drodze przystanek w Domu Śląskim (toaleta za 3 zeta😲). Na Śnieżce byłam ostatni raz w 8 klasie podstawówki- nic się nie zmieniła, trzyma się bestia. Ja - starsza, z dwójką dzieci i mężem, a Ona- bez zmian, zimna i piękna. Widoki, coś niebywałego- jedyna okazja by zobaczyć ile już przeszliśmy i jak mało nam zostało do końca. Ech... Było miło...
Trzymając się czerwonego szlaku schodzimy w kierunku Przełęczy Okraj. Po 10 km marszu (od rana) docieramy do Schroniska Na Przełęczy Okraj... obsługa dramat- niemiła pani, która nie odpowiada na Dzień Dobry i takie wrażenie, takie Deja vu,  że gdzieś już tak było... Czy chcemy się "odrodzić" na nowo? NIE!!!!
Idziemy jeść na czeską stronę... po drodze okazuje się, że moja koronkowa robota i kajecik z notatkami biorą w łeb- właśnie zlikwidowali Czeskiego Cyklobusa "Paserak". Co oznacza, że nie ma jak się wydostać z przełęczy. Na szczęście Polacy, chcąc wjeżdżać na sam szczyt Śnieżki wyciągiem, uruchomili busika z Karpacza do Pec pod Śnieżką (kursują trzy busy na dzień). Idziemy jeść do browaru Trautenberg- pysznie, duuuużo, nietanio, super piwo - zasłużyliśmy,POLECAM. Przejedzeni i szczęśliwi idziemy spać.
Nastroje sprzyjają- rozpoczynamy ostatni etap wyprawy

Życie to choroba śmiertelna...(Lepiej zginąć w lawinie, niż zawałem w fotelu)

Śląska Droga na Śnieżkę

Atak na szczyt!!!!

To już za nami...

Śnieżka zdobyta

Kaplica św. Wawrzyńca

To przed nami...

Coś się kończy, coś się zaczyna....

A Ty zakluczyłaś/łeś drzwi wychodząc dziś z domu????

Pyszności Czeskich sąsiadów

Internet Kłamie
W poszukiwaniu połączenia do Świeradowa dotarłam na koniec internetu... Do tego okazało się, że nie ma połączenia między Karpaczem a Szklarską... Koniec języka za przewodnika... pytam kierowcy busa do Karpacza "jak się dostać do Szklarskiej", przemiły pan powiedział mi wszystko, wytłumaczył gdzie wysiąść i nawet znał godzinę odjazdu autobusu z przystanku... a internet nie znał (1:0 dla Pana kierowcy). W Szklarskiej porzuciliśmy nadzieję na znalezienie czegoś i po wizycie w informacji turystycznej (słabo), Mateusz poszedł na postój taksówek i rydwan podjechał. Pan Taksówkarz (tel. 606-825-660 - warto zanotować ten numer jeśli wybieracie się w Sudety, może się okazać, że uratuje Wam tyłek) sympatyczny, uczynny, z dużą wiedzą o regionie, zawiózł nas pod same drzwi i30, która czekała pod wyciągiem.Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy uzupełnić trasę o wizytę w Hucie Szkła Kryształowego Julia (Huta Julia)
Huta Julia

Ciężka praca, wszystko to ręczna robota

Ja nie umiem nadmuchać balona... a tu dmuchanie kryształowej bańki
Czemu piszę o wycieczce pieszej na blogu rowerowym?
Bo nie samym chlebem żyje człowiek... potrzebuje cukru do herbaty...
Wyprawa wspaniała, jak zwykle dowód na to, że POLSKA jest piękna. Logistyka nie najłatwiejsza, ale do ogarnięcia. Gdyby ktoś potrzebował pomocy, chętnie pomogę.
Dla Kolarskiej Grażyny to był idealny trening na "nóżkę" (tydzień marszu z obciążeniem, czego chcieć więcej) i rekonesans na dalsze wyprawy (tym razem z Barankiem- wracam jesienią).
Raport z przygody i tak jest mocno okrojony, gdybym chciała opisać, każdy dzień to byłoby z tego 7 postów... a w kolejce czekają następne.
Zmęczona, nakręcona do dalszych podróży małych i dużych, gotowa na nowe wyzwania (podjazd na Przełęcz Okraj, Przełęcz Karkonoską i przejazd Zakrętem Śmierci...), szczęśliwa - życzę Wam inspiracji do własnej przygody z plecakiem w górach.

P.S.
W przygotowaniu: Jak dostosować rower do Grażyny lub Grażynę do roweru (Bikefitting w Krakowie)

2 komentarze:

  1. Super się czytało 🙂 Świetna wyprawa rodzinna. Niestety, jak zwykle dopadło Cię choróbsko gastryczne. Jak nie urok to ..... 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. ... sraczka :) mówili że wyrosnę. Ale nie udało mi się. Po ciąży też się nie odmieniło :)

    OdpowiedzUsuń